Tematy: cmentarz w gostkowie historia stare bogaczowice
Jakie straszne tajemnice kryje stary, ewangelicki cmentarz w Gostkowie? Takie pytanie zadaliśmy kończąc artykuł opisujący kulisy odnalezienia 8 czaszek w grobowcu pierwszego ewangelickiego pastora, pochowanego na cmentarzu w Gostkowie w 1854 roku. Nie przyszło nam do głowy, że odpowiedź na to pytanie znajdzie się tak szybko i że będzie to wyjątkowo ponura historia.
Z pomocą w jej wyjaśnieniu przyszła Pani Urszula Sagan, autochtonka mieszkająca nieopodal gostkowskiego cmentarza od urodzenia, czyli od 1937 roku. Pierwszy raz spotkaliśmy się w listopadzie 2017 roku, kiedy przygotowywaliśmy dla Telewizji Polskiej Wrocław materiał o Fundacji „Anna”, która odkupiła od gminy Stare Bogaczowice zarośnięty lasem teren byłego cmentarza ewangelickiego i mozolnie, dzień za dniem, przywraca godność spoczynku pochowanym tam ludziom.
Pani Urszula opowiadała nam wtedy jak tragiczne były losy cmentarza po wojnie, kiedy dzień po dniu i rok po roku nekropolia była dewastowana, bezczeszczona i niszczona. Także i tym razem okazała się bezcenną skarbnicą wiedzy.
Cofnijmy się do roku 1947. W Gostkowie, nieodległych Starych i Nowych Bogaczowicach i na całym Dolnym Śląsku mieszka jeszcze wielu Niemców. Pomimo trwających przymusowych wysiedleń nie potrafią uwierzyć ani pogodzić się z koniecznością porzucenia miejsc, w których żyli od pokoleń. Wielu z brudną, skalaną nazizmem przeszłością. Są prześladowani i nękani przez coraz liczniej napływającą ludność osadniczą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W Nowych Bogaczowicach (Neu-Reichenau), niewielkie mieszkanie na piętrze wiejskiej szkoły zajmuje z żoną i piątką dzieci Gustav Gleesner, 54-letni nauczyciel. W 1936 roku zastąpił poprzedniego nauczyciela, Wilhelma Gumprichta, który odszedł na emeryturę. Jest jedynym nauczycielem we wsi. Nie udało nam się ustalić, czy należał do partii narodowo-socjalistycznej. Wiemy z pewnością, że jak niemal wszyscy dostał nakaz wyjazdu. Mógł zabrać bardzo niewiele – walizkę i kilka niezbędnych rzeczy.
Nie wiemy co stało się feralnego dnia. Czy ktoś doniósł do UB o tym, że był członkiem NSDAP? A może dostał właśnie nakaz eksmisji i wyjazdu? Powodów mogło być mnóstwo. Pewne jest to, że kazał rodzinie ubrać się jak na specjalną okazję. Córki założyły lśniące butki i sukienki z kokardami. Żona elegancką garsonkę. Czy wiedziały, co je czeka? Czy spodziewały się najgorszego?
Gustav Gleesner zabił po kolei wszystkich strzałem w głowę. Następnie odebrał sobie życie. Wieść bardzo szybko rozeszła się po wsi. Sąsiedzi załadowali ciała 7 ofiar na dwa zaprzężone w konie wozy i przywieźli na cmentarz do Gostkowa. Parafia ewangelicka już wtedy nie działała. Żona ostatniego pastora wyjechała stąd rok wcześniej, a po pustym kościele latały wróble. Odsłonięto więc najstarszą kryptę pierwszego pastora parafii i tam zrzucono ciała. Mówi Urszula Sagan, naoczny świadek wydarzeń:
Pani Urszula miała wtedy 9 lat. Stała z matką nieopodal i patrzyła jak kolejne ciała znikają w zbiorowej mogile. Z torebek, jakie miały starsze córki przy sobie, wysypywała się chmura bezwartościowych już Reichsmarek.
***
8 czaszek w krypcie pastora pochowanego na starym cmentarzu ewangelickim w Gostkowie odkryto 21 kwietnia 2018 roku podczas porządkowania terenu cmentarza. Podczas próby sklejenia płyty grobowej ta pękła na pół, odsłaniając wnętrze mogiły, a w niej szczątki ludzkie. Obecny na miejscu konserwator zabytków zawiadomił policję, a ta prokuraturę i IPN. Przez półtora miesiąca żaden urzędnik nie interesował się znaleziskiem. Dopiero dziennikarskie ustalenia rzuciły światło na tragiczną historię rodziny zamordowanej przez oszalałego ze strachu lub nienawiści Gustava Gleesnera.