Wciąż nie udało się odnaleźć mężczyzny, który 30 kwietna wyruszył kajakiem na spływ rzeką Bystrzycą. Mężczyzna wypłynął ze Świdnicy na północ, w stronę Zalewu Mietkowskiego. O możliwym zaginięciu narzeczonego poinformowała policję partnerka kajakarza. Oboje umówili się około godziny 18 nad zalewem. Po kilku godzinach oczekiwania zaniepokojona kobieta zwróciła się o pomoc do policji.
Kilkudziesięciu policjantów i strażaków z OSP przeszukiwało przez trzy dni brzegi Bystrzycy. Poszukiwania trwały do późnych godzin nocnych, wznawiano je bladym świtem następnego dnia. Do tej pory nie przyniosły rezultatów.
Wczoraj (środa, 3 maja) przypadkowe osoby odnalazły pusty kajak niedaleko progu wodnego w Siedlimowicach. Zawiadomiona o fakcie policja dziś w południe w asyście ratowników WOPR dokonała oględzin i przeszukania terenu. Zaginionego mężczyzny nie udało się jednak odnaleźć.
– Ponieważ nie znaleziono ani mężczyzny, ani jego zwłok, ani żadnych śladów, nie można powiedzieć, że kajakarz utonął. Bierzemy jednak pod uwagę różne scenariusze – powiedział nadkom. Robert Topolski, z wydziału prewencji komendy w Świdnicy.
Próg wodny w Siedlimowicach to bardzo niebezpieczne miejsce. Przy niskim stanie wody w Bystrzycy można przejść go niemal suchą nogą, jednak obecnie kotłująca się woda tworzy śmiertelnie niebezpieczną kipiel o głębokości prawie 3 metrów. Przy aktualnym stanie wody zejście nurka pod wodę w celu przeszukania podstawy progu jest praktycznie niemożliwe. Według naszych, nieoficjalnych informacji zaginiony kajakarz miał być w woderach. Jeśli kajak wywróciłby się na uskoku wodnym te nabrałyby błyskawicznie wody i jak kamienie ściągnęły mężczyznę pod wodę.