Tematy: agnieszka franków-żelazny filharmonia sudecka
Ponad pół miliona złotych wyda wałbrzyska Filharmonia Sudecka na zakup nowych instrumentów i oświetlenia. Ta ogromna na pierwszy rzut oka suma nie wystarczy jednak na wszystko. Dlaczego? O odpowiedź na to pytanie poprosiliśmy dyrektor wałbrzyskiej filharmonii Agnieszkę Franków-Żelazny.
Lista najpilniejszych potrzeb instrumentalnych jest długa. Najważniejsze to fagot i klarnety, które mają już po kilkadziesiąt lat. Drewniane instrumenty poczuły już ząb czasu – a nowe kosztują krocie. Ministerialna dotacja to kropla w morzu potrzeb.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
– Taki fagot, który jest na miarę orkiestry symfonicznej i jest wystarczający kosztuje co najmniej 200 tysięcy. Ale są takie fagoty, które kosztują i z pół miliona, więc to są ogromne kwoty. Obój tej klasy, której potrzebujemy – między 60 a 70 tysięcy. Komplet klarnetów kosztuje również koło 50 tysięcy, a takich kompletów potrzebujemy dwa Są to naprawdę≤ naprawdę ogromne pieniądze.
Już dziś wiadomo, że na wszystko pieniędzy nie starczy, tym bardziej, że cześć pieniędzy zostanie wydana na profesjonalne oświetlenie sceny. Ma być więcej lamp, które na potrzeby filharmonii muszą być nie tylko bezgłośne, ale też doskonałej jakości.
– Z jednej strony muzyk musi mieć bardzo dobre oświetlenie, żeby widzieć nuty w trakcie koncertu, z drugiej strony widz mysi widzieć dobrze muzyka – każdego, w którymkolwiek miejscu by muzyk nie siedział. A trzecia rzecz to odcięcie lekkie, czy też wyraźne, między publicznością a estradą powinno być też czytelne. W ten sposób zespół znajdujący się na estradzie ma takie poczucie, że jest w pewnym świecie muzycznym zamkniętym , który tworzy w oderwaniu od rzeczywistości.
Z ministerstwa Kultury filharmonia otrzyma grant w wysokości 430 tysięcy złotych, Urząd marszałkowski dołoży 150 tysięcy na wkład własny.