Radio Wrocław obwieściło niedawno, że „złoty pociąg naprawdę zmienił Wałbrzych”. Tak przynajmniej, zdaniem radiowców, wynika z badań prowadzonych przez polskich i amerykańskich naukowców w ramach projektu badawczego o długiej i mądrej nazwie. Postanowiłem u źródeł zweryfikować tę informację…
U źródeł, czyli u doktora Marcina Napiórkowskiego z Uniwersytetu Warszawskiego, kierującego wspomnianym programem. Jego wypowiedź o wpływie złotego pociągu na zmianę percepcji miasta wśród mieszkańców Wałbrzycha przytaczają dziennikarze Radia Wrocław w swoim materiale: „Zmienił [złoty pociąg zmienił postrzeganie miasta – D.O.]. To znaczy on na pewno nie dojechał do wszystkich i nie wszyscy do niego wsiądą. Jest wciąż sporo smutnych historii, ale w porównaniu z badaniami sprzed dziesięciu lat, optymizmu jest więcej i to widać nawet patrząc na miasto.”
Bo trzeba wiedzieć, że (jak piszą reporterzy Radia Wrocław) dziesięć lat temu były „biedaszyby, dzisiaj nadzieja i turystyka”. Cytowani w materiale wałbrzyszanie mówią, że zmieniło się wiele, w ciągu ostatnich sześciu lat znacznie więcej niż przez poprzednich pięćdziesiąt. To oczywiste, że dostrzegane zmiany nie mają nic wspólnego ze złotym pociągiem, że pojawienie się tego tematu, zalążek nowej miejskiej legendy, jest dziełem przypadku. Natomiast bez wątpienia złoty pociąg stał się katalizatorem wszystkich nadziei, snów o potędze w mikroskali. Nie bez podstaw, bo to chyba pierwsza od lat pozytywna, a przynajmniej ciekawa i inspirująca, informacja o Wałbrzychu, która „poszła w świat”. Dosłownie w cały świat.
Nie chcę przypominać wszystkich tragicznych, ponurych i kompromitujących wieści z mojego rodzinnego miasta, jakie obiegły media w ostatnich latach, i z których musiałem „tłumaczyć się” moim znajomym w Gdańsku. Było – minęło. Teraz gdańszczanie czy gdynianie, jeśli pytają mnie o Wałbrzych, to właśnie w kontekście złotego pociągu. Niektórzy w związku z owym mitycznym pojazdem wybrali Dolny Śląsk na wakacyjny cel podróży.
Do złotego pociągu jako przykładu pozytywnych wiadomości dodałbym natomiast jeszcze jedną informację, która szczęśliwie przedostała się do ogólnopolskiej (i nie tylko) opinii publicznej. Chodzi oczywiście o Oliviera i rower „odkupiony” mu po kradzieży przez grupę wałbrzyszan. A wspominam o tym, by dowieść, że to nie żaden złoty pociąg zmienił Wałbrzych, że to sami mieszkańcy miasta są OK i mają wspólnotowy pozytywny potencjał. I to jest najważniejsze i najcenniejsze.
Wbrew malkontentom, którzy twierdzą, że „taka gmina”, że „ludzie beznadziejni”, że marazm, bieda, „nieróbstwo i socjal we krwi”, że nic się nie da zrobić. (Kilka takich mniej więcej opinii pojawiło się po moim poprzednim artykule) Jest tylko jedno „ale”… Otóż drodzy wałbrzyszanie, przestańcie wierzyć w zbawczą i twórczą moc złotego pociągu. Pielęgnujcie ten mit, korzystajcie z niego, handlujcie nim, ale pamiętajcie, że to wy sami, a nie poszukiwacze skarbów, (jakkolwiek patetycznie zabrzmi takie stwierdzenie) tworzycie swoje miasto, jego oraz swoją historię i współczesność. Wymagajcie od samorządu stwarzania warunków do rozwoju, likwidacji barier wszelakich i wsłuchiwania się w wasze głosy. I bądźcie w tym bezkompromisowi.
A wracając do początkowego wątku – skontaktowałem się z doktorem Napiórkowskim i zadałem kilka pytań. Zakres badań prowadzonych przez jego zespół jest znacznie większy, niż przytoczony przez radio wątek złotego pociągu. Pytałem więc o metodologię badań, z których wynika zmiana w postrzeganiu własnego miasta przez wałbrzyszan. Pytałem, czy ta zmiana obejmuje postrzeganie własnej sytuacji życiowej i bytowej, czy dotyczy jedynie „nowej mitologii” miasta. Spytałem też o rzecz bardzo istotną moim zdaniem – jaką rolę widzą wałbrzyszanie dla siebie w „nowym Wałbrzychu”, czy mają poczucie, że coś od nich w mieście zależy.
Moim zdaniem to arcyciekawe zagadnienia. Badania są w fazie opracowywania wyników, a dr Napiórkowski wspomniał, że złoty pociąg to ledwie ułamek tego, o czym w badaniach mowa i obiecał mi podzielić się efektami prac za kilka miesięcy. Oczywiście, ja podzielę się tą wiedzą z szanownymi Czytelnikami.
***
Dariusz Olejniczak
Jestem rodowitym wałbrzyszaninem, a od 1995 roku mieszkam w Gdańsku. Pierwszą pracę jako dziennikarz podjąłem jeszcze w moim rodzinnym mieście, w tygodniku „Niezależne Słowo” (to było w roku 1990). Dziś nadal pracuję w mediach. Po latach pisania do ogólnokrajowych i lokalnych gazet przeniosłem się do internetu i współtworzę portal poświęcony żeglarstwu. Z wykształcenia jestem europeistą i socjologiem, a w swoich naukowych zainteresowaniach koncentruję się się na socjologii miasta, zagadnieniach kapitału społecznego i społecznych ruchach miejskich.
Mam na koncie autobiograficzne opowiadanie z Wałbrzychem w roli głównej, pt. „Wałbrzych i inni”.