Wałbrzych z oddali: Jeśli nie ma pociągu, to co jest?

26 sierpnia 2016 12:04. fot. archiwalna. Widok na Śródmieście z Parku Sobieskiego - Schronisko "Harcówka" fot. Jacek Zych / Dziennik Wałbrzych

Tematy: 


Złoty pociąg jeszcze przez jakiś czas będzie paliwem dla medialnej machiny, ale nie łudźmy się, że to niewyczerpywalne źródło energii. A kiedy gazety i portale przestaną pisać o ukrytym pod ziemią skarbie, który wystarczy tylko odkopać, kiedy rozgłośnie radiowe przestaną cieszyć się wałbrzyskim fenomenem dobrej zmiany, a telewizyjne kamery i drony przestaną wściubiać obiektywy w domniemany tunel, którego wszak też nie ma – to co nam zostanie z „tych dni”?

Kiedy żywi nie tracą nadziei i obiecują, że wciąż będą szukać, kiedy coraz rzadziej pisze się o planach na zagospodarowanie złota, a coraz częściej o legendzie, kiedy wreszcie słyszy się, że „nie zatrzymam się w Wałbrzychu, bo tam nic nie ma” – to co można zrobić, żeby legenda nie zamieniła się w porzekadło inspirowane Wyspiańskim, o tym co mieliśmy, a co nam zostało?

Moim zdaniem jest kilka możliwości, trzeba tylko znaleźć odpowiedź na pytanie „Jakim miastem jest dziś Wałbrzych i jakim chciałby być?”, a pytanie pomocnicze brzmi „Jakim miastem Wałbrzych może się stać?”

REKLAMA

Idźmy dalej i postawmy kolejne pytania: Czy Wałbrzych może stać się ośrodkiem przemysłowym na dużą skalę z tysiącami miejsc godnej pracy i płacy? Jakie gałęzie przemysłu mogą się w Wałbrzychu i okolicach rozwijać? Na ile innowacyjne będą te potencjalne zakłady przemysłowe, by przyciągnąć kontrahentów? Czy miasto jest w stanie pozyskać lub wykształcić wykwalifikowany personel do obsługi innowacyjnych branż i technologii? Czy wreszcie, miasto jest w stanie zainteresować swoją ofertą odpowiednie resorty i wpłynąć na politykę gospodarczą warszawskich, partyjnych decydentów?

A może usługi? A może turystyka? A czemu nie? Może warto inwestować w rozwój zaplecza turystycznego, usługi zdrowotne, powszechnie dostępną bazę sportową? Może Wałbrzych powinien zrzucić „odwieczną” łatkę szaroburego, podupadającego miasta pokopalnianego, w którym każdy dom (poza odrestaurowanym jako tako centrum) straszy albo i straszy i grozi zawaleniem? Może powinien stać się hubem rozprowadzającym ruch turystyczny po całym regionie z własnym zapleczem hotelowym i usługowym? Może nawet znalazłyby się na to fundusze spoza wąsko zaszytej kieszeni warszawskich kasjerów państwa?

Wałbrzych, wbrew powszechnej opinii, jest miastem zielonym, funkcjonującym w zielonym otoczeniu i zamiast szukać przychylności w gabinetach szefów Toyoty, warto poszukać porozumienia z innymi miejscowościami o podobnym potencjalne, choć mniejszej liczebności i infrastrukturze? Może z pokopalnianej szarzyzny wyłoni się idea slow city? Wprawdzie w Wałbrzychu mieszka ponad sto tysięcy osób, a typowe cittàslow liczą sobie co najwyżej połowę takiej populacji, ale co szkodzi czerpać i adaptować z tej idei ile się da? Wszak Sopot ma status kurortu, niewielu mieszkańców, a cichym i powolnym miastem trudno go nazwać. Jest raczej turystyczno-imprezową rzeźnią na masową skalę niestety.

Tymczasem turystyka nie musi być masowa (i mam tu na myśli nie liczbę turystów, a ich jakość), można dedykować ją konkretnym odbiorcom, o sprecyzowanych potrzebach i oczekiwaniach. A przy odrobinie inicjatywy, kreatywności i promocji, można z takiego podejścia do wykorzystania naturalnych warunków, w jakich Wałbrzych się znajduje i z jakich może czerpać markę przez wielkie M.

No właśnie, jest jeszcze sprawa brandu…, bo bez brandu Wałbrzych „nie zajedzie” daleko. Stara Kopalnia nim nie będzie, choćbyśmy nie wiem jak cieszyli się z rankingów mieszczących ją w pierwszej dziesiątce „udanych przykładów rewitalizacji”. Złoty pociąg też chyba długo nie pociągnie, a o księżnej Daisy wciąż mało kto słyszał. Z kolei Zamek Książ (owszem, leżący w granicach administracyjnych) jako najsłynniejszy symbol miasta to – Państwo wybaczą – żart. Dlaczego? O tym napiszę przy kolejnej okazji.

***
Dariusz Olejniczak
Jestem rodowitym wałbrzyszaninem, a od 1995 roku mieszkam w Gdańsku. Pierwszą pracę jako dziennikarz podjąłem jeszcze w moim rodzinnym mieście, w tygodniku „Niezależne Słowo” (to było w roku 1990). Dziś nadal pracuję w mediach. Po latach pisania do ogólnokrajowych i lokalnych gazet przeniosłem się do internetu i współtworzę portal poświęcony żeglarstwu. Z wykształcenia jestem europeistą i socjologiem, a w swoich naukowych zainteresowaniach koncentruję się się na socjologii miasta, zagadnieniach kapitału społecznego i społecznych ruchach miejskich. Mam na koncie autobiograficzne opowiadanie z Wałbrzychem w roli głównej, pt. „Wałbrzych i inni”.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Dodano: 26 sierpnia 2016 12:04
`