Skazany na 25 lat za morderstwo najlepszego przyjaciela. Tyle, że wtedy był na „dołku”

Tematy: 


Został skazany na 25 lat więzienia. Twierdzi, że jest niewinny. Od 8 lat, siedząc w Areszcie Śledczym w Świdnicy, próbuje to udowodnić. Z niewielkim skutkiem. Oczyścić go może jeden człowiek, pod warunkiem, że go znajdzie.

Samobójstwo, a jednak…

REKLAMA

W kwietniu 2008 roku Wojciech Pyłka został zatrzymany pod zarzutem zabójstwa. Chodziło o Janusza L., jego, jak twierdzi Pyłka, jego najlepszego przyjaciela. 1 lutego. Janusz L. został znaleziony martwy w swoim mieszkaniu na Białym Kamieniu w Wałbrzychu.

Okoliczności wskazywały na samobójstwo L. i taką też wersję przyjęli śledczy. Mężczyzna miał odebrać sobie życie, wieszając się w stanie upojenia alkoholowego tydzień wcześniej (w nocy z 23 na 24 stycznia 2008 roku). Nic nie wskazywało na to, żeby w mieszkaniu denata doszło do jakiejś bójki lub by do jego śmierci przyczyniły się osoby trzecie. Śledztwo zostało zakończone, a akta sprawy powędrowały do archiwum. Trzy miesiące później policja zatrzymała Wojciecha Pyłkę pod zarzutem morderstwa.

Wieża, która obciążyła

Obciążające go zeznania złożył Bogumił K., znajomy Janusza L. Stało się tak, kiedy przypadkiem w jednym z wałbrzyskich mieszkań odnaleziono sprzęt grający należący do zmarłego. Zawiadomiona o tym fakcie przez siostrę denata policja wytypowała Bogumiła K. jako osobę pośredniczącą w sprzedaży sprzętu. Ten, przesłuchiwany w sprawie najpierw kluczył, mylił zeznania wskazując w śledztwie osoby nieistniejące albo odbywające wówczas karę pozbawienia wolności.

Ostatecznie K. wskazał na Pyłkę jako jedną z osób, z którymi feralnego wieczora spotkać się miał w mieszkaniu Janusza L. Swoją opowieść zmieniał jednak wielokrotnie, co nie przeszkodziło śledczym traktować jej jako dowód. Do zeznań Bogumiła K. swoją wersję zdarzeń dołożyła także jego konkubina, jednak jak wykazało śledztwo, były to relacje zasłyszane właśnie od Bogumiła K, bowiem świadek przebywała w tym czasie w zakładzie zamkniętym.

Co się miało wydarzyć

Ostatecznie śledczy ustalili, że  w dniu zabójstwa między osobami spożywającymi alkohol doszło do sprzeczki, w konsekwencji, której Pyłka miał pobić Janusza L., Motywem miały być pieniądze, które chciał od niego zabrać. Następnie miał go zamordować i zaproponować pozostałym osobom upozorowanie samobójstwa. Taką wersję zdarzeń przyjął też sąd i skazał Wojciecha Pyłkę na 25 lat pozbawienia wolności. W sprawie poza wieloma nieścisłościami jest jednak jedna, która mogła mieć decydujący wpływ na wyrok, a która nigdy nie została dokładnie sprawdzona.

Wojciech Pyłka twierdzi, że feralnej nocy, kiedy miało dojść do śmierci Janusza L., on sam przebywał… na policyjnym „dołku” w Komendzie Miejskiej Policji na ulicy Mazowieckiej. Sąd pierwszej instancji nie wziął jednak pod uwagę tej okoliczności. Od wyroku skazującego Pyłka odwołał się do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. Tam ponownie bezskutecznie podjęto próbę potwierdzenia alibi, jednak dokumenty zamiast na Komendę Miejską policji trafiły do policyjnej izby dziecka. Ostatecznie Sąd Apelacyjny podtrzymał wyrok Sądu Okręgowego ze Świdnicy.

Ostatnia deska ratunku

Pyłce została już tylko jedna droga ratunku przed 25-letnim wyrokiem. W listopadzie 2010 rok, reprezentujący wówczas Pyłkę adwokat Artur Losiak, złożył w Sądzie Najwyższym w Warszawie kasację od wyroku. Przedstawił w niej, m.in., że żaden z wiarygodnych dowodów zgromadzonych w sprawie nie wskazuje na obecność Pyłki w miejscu dokonania zbrodni (nie znaleziono żadnych śladów) natomiast sam wyrok został wydany na podstawie zeznania współsprawcy.

Sąd Najwyższy nie dopatrzył się jednak uchybień w pracach sądów niższych instancji i wyrok ostatecznie podtrzymał. Mimo niepowodzeń, Pyłka nie daje za wygraną. Według jego słów feralnej nocy nie przebywał „na dołku” sam. Miał tam z nim być młody mężczyzna, prawdopodobnie piłkarz jednego z wałbrzyskich klubów. Zdaniem Wojciecha Pyłki jest on obecnie jedyną osobą, która może uwiarygodnić jego wersję. Dlatego za naszym pośrednictwem prosi o kontakt mężczyznę, który w nocy z 23 na 24 stycznia 2008 roku mógł przebywać w policyjnej izbie zatrzymań w Komendzie Miejskiej Policji w Wałbrzychu.

On może dać mu alibi. To jedyna rzecz, której w tej chwili potrzebuje.

Dodano: 22 marca 2017 18:54

Pozostałe informacje