Tematy: służba zdrowia
Wałbrzyski Szpitalny Oddział Ratunkowy przez cały wczorajszy dzień zajmował pierwsze miejsca w ogólnopolskich serwisach informacyjnych. Wszystko za sprawą mężczyzny, który w sposób bardzo emocjonalny, nagrywając wszystko telefonem komórkowym, próbował wymusić na lekarzach podjęcie działań wobec swojego dorosłego syna, który miał trafić tam wprost z przychodni neurologicznej.
O zdarzeniu, a przede wszystkim jego możliwych konsekwencjach rozmawialiśmy z przedstawicielami wałbrzyskich służb ratunkowych – policjantami, strażakami, a przede wszystkim lekarzami.
Bez wątpienia pierwszym pojawiającym się komentarzem jest jednostronność przedstawionych faktów, pokazanych wyłącznie od strony osoby rejestrującej, bez wskazania kontekstu i faktycznej sytuacji, jaka miała miejsce w chwili nagrywania. Tak autor, jak i jedna z lokalnych telewizji wypuściły bardzo wyraźny przekaz: „ci źli, w białych fartuchach” na SORze nie udzielili pomocy cierpiącemu pacjentowi i gdyby nie nie fakt, że przyjechało pogotowie na ten SOR to pewnie pacjent by umarł” – oto, zdaniem naszych rozmówców, jednoznaczny przekaz tego materiału.
Niezależnie od sposobu przedstawienia faktów, sprawa dotyka bardzo niebezpiecznego, coraz bardziej powszechnego zjawiska: nasuwa się pytanie, gdzie leży granica ingerencji osoby postronnej w pracę specjalistów. Czy każdy obywatel posiadający urządzenie rejestrujące obraz, niezależnie od obowiązujących przepisów i sytuacji, może wtargnąć do gabinetu lekarskiego oskarżając o niekompetencję i ignorancję, groźbą upublicznienia nagrań zmuszać lekarzy do podjęcia określonych działań? Takim działaniem cofamy się do ery lecznictwa społecznego i znachorów wiejskich, którzy w XIX wieku we wsi, na klepisku, podważali diagnozy lekarzy powiatowych. Tam wystarczyło wyjść pod kościół żeby dowiedzieć się jak leczyć ból w krzyżu.
Czy każdy, kto nie rozumie lub nie jest w stanie zaakceptować obowiązujących zasad może, bez względu na okoliczności, wszczynać bijatykę z lekarzem, próbując groźbą zmusić go do podjęcia działań? Zdaniem naszych rozmówców bezrefleksyjny i jednostronny sposób przedstawienia zdarzenia dał przyzwolenie na takie właśnie zachowania, mogące w konsekwencji całkowicie zdezorganizować pracę wszystkich oddziałów i służb ratunkowych.
Nikt z naszych rozmówców nie podważał zbyt emocjonalnego zachowania lekarza. Wszyscy zgodnie przyznali, że sytuacja pokazana na filmie powinna być stonowana i opanowana, jednak bez znajomości aktualnej sytuacji panującej na SORze i tego, co się działo w gabinetach, jednym słowem bez jasnego kontekstu zdarzenia, trudno jest wyrokować i oceniać jego zachowanie.
Udając się do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego należy pamiętać, że tak w Polsce, w całej Europie jak i w Stanach Zjednoczonych obowiązuje system klasyfikacji i kolejkowania pacjentów Triage. Na wstępie stan chorego oceniany jest przez posiadającego odpowiednie uprawnienia ratownika medycznego i w zależności od stopnia zagrożenia życia, oznaczany odpowiednim kolorem – zielonym, żółtym, pomarańczowym lub czerwonym. To one, a nie czas przyjęcia na oddział, decydują o kolejności w jakiej chorym zajmą się lekarze. Zdarza się, że chorzy ze złamaniami nie zagrażającymi ich życiu czekali na pomoc przez wiele godzin, ponieważ akurat wtedy udzielano pomocy 4 pacjentom z zawałami serca.
Od 1 października 2017 roku rozporządzeniem ówczesnego Ministra Zdrowia NFZ wypowiedział umowy na prowadzenie oddziałów pomocy nocnej i świątecznej przychodniom zdrowia i jednostkom pogotowia ratunkowego, przyznając je jedynie szpitalnym SOR-om. Obecnie w Wałbrzychu funkcjonują dwa SOR-y, – w szpitalu im. Sokołowskiego i Szpitalu Ginekologiczno-Położniczym na Paderewskiego. Trafiają do nich pacjenci z całego powiatu Wałbrzyskiego.