Olivia Anna Livki to dziwna dziewczyna, ale nie tak dziwna jakby się wydawać mogło. Trochę się boję takich postaci jak Livki. Ja jestem prosta dziewczyna, lubię „Szklaną pułapkę”, „Przyjaciół” i stare hity Madonny. Trochę też jestem starsza od autorki albumu „Strangelivv”, wiem też, że w przypadku tej wokalistki to nie tylko piosenki, ale i cała artystyczna otoczka. Spojrzałam jednak na listę piosenek, zobaczyłam, że pod numerem 7 kryje się „Sheldon Cooper (One)” i wiedziałam, że jednak coś mnie i Olivię łączy, że jej „dziwactwa” wcale nie muszą być takie dziwne (dla niewtajemniczonych, Sheldon Cooper to bohater skądinąd znakomitego serialu „Teoria wielkiego podrywu”).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tak naprawdę sitcom o wybitnych naukowcach i Howardzie jest dobrą wskazówką, by „ogarnąć” Livki i jej płytę. To współczesny pop dla kujonów. Czyli niekoniecznie cukierkowy, banalny, za to garściami czerpiący z niszowej popkultury. Jak najbardziej kolorowy, eklektyczny, krzykliwy, ale jednak spoza mainstreamu. Muzycznie czeka nas dużo rytmu, nieoczywistych zmian tempa, alternatywnej produkcji, czasem z trudnymi do zidentyfikowania dźwiękami. Śpiewanie niekoniecznie harmonijne, bardziej pohukiwanie, melorecytacje, pokrzykiwanie. Gitary rozedrgane, nerwowe, perkusja iście rockowa, bas mocno wyeksponowany, a klawiszowe podkłady solidnie poszatkowane. Piosenki mają elementy rodem z list przebojów, ale i takie, które od nich odstraszają.
„Strangelivv” to album niecodzienny, niesztampowy, lekko wariacki, ale pod wieloma względami przystępny. Kiedy raz zaakceptujemy rodzaj konwencji, jaki proponuje ta barwna artystka ze świetnym, plastycznym głosem, odkryjemy szalony a zarazem po prostu fajny materiał.