Tematy: mobruk
Zdaniem prezydenta Szełemeja Ministerstwo Ochrony Środowiska, Główny i Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska oraz Marszałek Województwa ponoszą odpowiedzialność za obecny status prawny firmy Mo-Bruk w Wałbrzychu. Zapowiada także dążenie do wyciągnięcia konsekwencji prawnych wobec zaniechania działań i odstąpienia od obowiązków przez inspektorów Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Prezydent ze wzburzeniem podkreślał brak woli współpracy ze strony Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska. To właśnie tę instytucję wskazał jako adresata całkowite uzasadnionych, w jego ocenie, oczekiwań i protestów mieszkańców.
– Biorąc pod fakt, że znalazłem się na terenie pożaru w apogeum akcji gaśniczej i posiadłem wiedzę, jaka pozwoliła mi natychmiast następnego dnia skierować do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa niezrozumiałym jest dla mnie zachowanie inspektorów Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, którzy w trakcje pożaru weszli na teren składowiska i nie stwierdziwszy uchybień opuścili teren.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prezydent za naganny uważa brak chęci komunikacji ze strony Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska podczas akcji gaśniczej. Swoje relacje i współpracę z nim Roman Szełemej uznał za niełatwe od wielu lat. – Kieruję gorzkie pretensje pod adresem właśnie tej instytucji, za asekuranctwo i bezczynność, która doprowadziła do tej tragicznej sytuacji.
– Uważam, że czas na tolerowanie tej gry pozorów, bezczynności, imposybilizmu urzędniczego powodującego, że wszystkie działania i procesy sądowe na końcu spotykają się z „trudnością w interpretacji wyroków” się skończył. Przekroczona została wartość graniczna. To jest po prostu niebywałe – ze wzburzeniem mówił prezydent Szełemej.
Gmina Wałbrzych od 2012 roku znacznie ograniczyła działalności funkcjonowania firmy Mo-Bruk w Wałbrzychu. Wytoczyła i wygrała przed sądem szereg spraw związanych z rozszerzeniem działalności tej firmy, pozwoleniem na budowę nowych instalacji, o konieczności i warunkach rekultywacji. Jak jednak podkreśl prezydent Szełemej, prawnicy Mo-Bruku skwapliwie korzystają ze wszelkiego rodzaju dopuszczonych polskim prawodawstwem odwołań, co wstrzymuje podjęcie przez gminę jakichkolwiek działań. – Musimy się z tym pogodzić i nie chodzić na skróty, bo stanie się to po prostu łamaniem prawa i anarchizacją – podkreśla Roman Szełemej
– W moim przekonaniu nastąpiło przekroczenie punktu krytycznego. Nie rozumiem jak to możliwe, żeby instytucje powołane do tego reagowały w tak opieszały i nieudolny sposób. Byłem tam, wdychałem, widziałem dwumetrowe płomienie obok plastikowych pojemników z cieczą niewidomego pochodzenia. Taką sytuację inspektor ochrony środowiska określił jako sytuację „nie dla niego”. To jest po prostu skandaliczne – powiedział prezydent.