Dodano: 6 listopada 2021 14:51

Nie możemy patrzeć obojętnie na śmierć kobiet! Kilkadziesiąt osób na proteście „Ani jednej więcej” w Wałbrzychu

Kilkadziesiąt osób pojawiło się na Rynku w Wałbrzychu przed biurem Prawa i Sprawiedliwości na proteście pod hasłem „Ani jednej więcej”. Pikiety organizowane są w całej Polsce po śmierci 30-latki z Pszczyny. Kobieta była w ciąży. Lekarze stwierdzili wady płodu. 30-latka zmarła w wyniku wstrząsu septycznego. Rodzina uważa, że lekarze zwlekali z podjęciem decyzji o zakończeniu ciąży, co mogło uratować życie kobiety.

Mieszkanka Pszczyny była w 22. tygodniu ciąży, gdy trafiła do szpitala. Lekarze mieli czekać aż płód obumrze. Nie podejmowali się przerwania ciąży, prawdopodobnie w obawie przed zaostrzonymi przepisami w sprawie aborcji. Okoliczności tragedii bada policja.

Organizatorzy pikiet przekonują, że kobieta mogła żyć, wystarczyło uwolnić ją od ciąży, która i tak już nie rokowała. 30-latka zmarła z powodu sepsy. Przed śmiercią, jak ujawniają media, miała pisać do swojej mamy, że się boi.

Uczestnicy protestu w Wałbrzychu pojawili się przed biurem Prawa i Sprawiedliwości w centrum miasta by zapalić znicze, złożyć kwiaty i zostawić kartki z przesłaniem dla polityków PiS, którzy opowiadali się za zmianami w prawie aborcyjnym.

W czasie protestu przekazano, że do podobnej tragedii doszło w czerwcu w Świdnicy. W tamtejszym szpitalu zmarła Anna, której zdaniem uczestników protestu lekarze nie pomogli, a którą zmuszono do urodzenia martwego płodu.

Przypomnijmy, przepisy dotyczące aborcji zmieniły się po ubiegłorocznym wyroku Trybunału Konstytucyjnego.  Trybunał uznał, że zapis mówiący o tym, że ciąża może być przerwana w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu płodu jest niekonstytucyjny.