Tematy: karkonosze straż pożarna
Przyczyną największego od 10 lat pożaru w Karkonoszach była najprawdopodobniej ludzka nieodpowiedzialność – poinformowała w komunikacie prasowym Martina Götzová – rzeczniczka hradecko-kralowskiej straży pożarnej. Śledztwo wciąż trwa, ale zdaniem strażaków to właśnie wyrzucony niedopałek albo zaprószenie ognia stało się zarzewiem pożaru, jaki wybuchł w sobotę pomiędzy Spindlerovym Młynem a Łabską Boudą po czeskiej stronie Karkonoszy.
Przypomnijmy, że w gaszenie pożaru zaangażowano czeskich i polskich strażaków, którzy przez 21 godzin, w ekstremalnych warunkach walczyli z ogniem.
– Mieliśmy olbrzymie trudności z przejazdem przez małe, górskie mostki – stąd konieczność podawania wody na duże odległości – powiedział Paul Viktorin, strażak ze Szpindlerowego Młyna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Strażakom pomagali ratownicy czeskiej służby górskiej, którzy quadami zabezpieczali transport do miejsc, gdzie nie mogły dojechać wozy bojowe. Z pomocą przyszli też pracownicy pobliskiego schroniska Vrbata, którzy zapewnili ciepły posiłek i miejsce do odpoczynku.
Dużym kłopotem dla strażaków była bardzo niska temperatura, której odczuwalność dochodziła do -15 st. C oraz silny wiatr, podżegający ogień.
Dyrektor Karkonoskiego Parku Narodowego, Robin Böhnisch powiedział, że zasoby naturalne nie uległy dramatycznemu zniszczeniu. Spłonęła sucha trawa i kosodrzewina – nienaruszone, na szczęście, pozostały torfowiska zalegające tamten rejon.
Według czeskiego dziennika idnes.cz widoczny z wielu kilometrów pożar zarejestrowały radary meteorologiczne.