Minął tydzień od zakończenia II tury wyborów prezydenckich. Ich wynik mógł być sporym zaskoczeniem dla wielu, jednak szczególnie boleśnie mogli odczuć do członkowie i sympatycy ustępującego prezydenta, Bronisława Komorowskiego, O komentarz do wyniku wyborów poprosiliśmy poseł na Sejm RP, panią Katarzynę Izabelę Mrzygłocką.
Wynik wyborczy należy przede wszystkim uszanować. Pragnę więc pogratulować prezydentowi elektowi Andrzejowi Dudzie zwycięstwa. Oficjalne wyniki wyborów pokazują niewielką różnicę między oboma kandydatami. Tym większa szkoda, że nie udało się ich prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu wygrać.
Oczywiście, urzędujący prezydent zwyciężył na Dolnym Śląsku, a szczególnie dobry rezultat osiągnął w Wałbrzychu. Przypomnę ten wynik – 62,66 proc ! Niemal o 4 proc. więcej niż na przykład we Wrocławiu. Za te głosy pragnę wszystkim wyborcom podziękować. Myślę, że są one w jakimś stopniu miernikiem zaufania także do Platformy Obywatelskiej, jej posłów i samorządowców oraz oceną naszej pracy tutaj, na miejscu.
Czy prezydent Komorowski mógł wygrać te wybory? Przypuszczam, że tak. Kampania wyborcza nie była z pewnością idealna. Rozpoczęto ją zbyt późno, kilkukrotnie zmieniano hasła, były też różne mniejsze potknięcia. Trzeba jednak zrozumieć, że prezydent Komorowski znalazł się jednak w bardzo trudnej sytuacji. Był atakowany w sposób nieprzerwany, niezwykle napastliwy i, mówiąc najdelikatniej, w mało wyszukany sposób. Urzędujący prezydent, a szczególnie Bronisław Komorowski, osoba traktująca majestat Rzeczpospolitej z najwyższą powagą, nie mógł się po prostu zniżać do polemik na takim poziomie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wynik wyborczy odbieram przede wszystkim jako bardzo poważne ostrzeżenie i dla Platformy i dla Polski. Dla Polski, gdyż widać coraz bardziej pogłębiającą się różnicę między wschodnią i zachodnią częścią naszego kraju, dokładnie wzdłuż granic z czasów rozbiorów.
Podziały polityczne wśród Polaków w ostatnich latach urosły do naprawdę niebezpiecznych rozmiarów. Liczę, że prezydent Duda będzie współdziałał z nami na rzecz ich zmniejszania, a nie pogłębiania, do czego świadomie dąży duża część polityków PiS.
Ostrzeżenie dla Platformy składa się z dwóch prostych prawd. Żeby wygrać, trzeba naprawdę chcieć wygrywać. I umieć przekonać społeczeństwo, czemu to zwycięstwo ma służyć – tak, by stało się ono wspólne.
Uważam, wbrew wielu komentatorom, że ostatnie wybory pokazały także bardzo pozytywne zjawiska społeczne. Przede wszystkim wielką aktywizację ludzi młodych. Na razie zagłosowali głównie na Pawła Kukiza, o którego programie trudno właściwie cokolwiek powiedzieć. Oddali więc swój głos przede wszystkim przeciw istniejącemu stanowi rzeczy. Naszym zadaniem jest przekonanie ich, że Polskę należy zmieniać nie przez głosowanie „przeciw”, a „za” konkretnymi rozwiązaniami.
Z młodymi Polakami należy rozmawiać przede wszystkim o sprawach, które są dla nich najważniejsze. Szczególnie o pracy, czyli tematyce, którą zajmuję się od lat w sejmie i w Radzie Ochrony Pracy. Potrzebne jest znalezienie nowego języka komunikacji, nowej narracji.
Jestem pewna, że Platformę Obywatelską stać na realizację takiego zadania.
Paradoksalnie, wynik ostatnich wyborów prezydenckich działa na nas motywująco. Nikt z pewnością nie uważa już w Platformie, że zwycięstwo przyjdzie samo i że będzie ono łatwe.
Jestem przekonana, że decydujące znaczenie w nadchodzącej kampanii wyborczej będzie miała praca lokalnych struktur partyjnych i bezpośrednie kontakty z wyborcami. Wałbrzyski wynik Bronisława Komorowskiego pokazuje, że warto pracować zespołowo. Przed nadchodzącymi wyborami hasłem PO, rozumianym na wielu poziomach, musi stać się słowo „praca”.