– Sport to droga wiecznie w budowie: niesie za sobie ogrom nauki, cierpliwości, wyrzeczeń, hektolitry wylanego potu i łez – pisze w emocjonalnym wpisie na portalu społecznościowym zawodniczka z Sokołowska. Kamila Zuk przyznaje, że na igrzyska jechała by spełnić swe marzenia, póki co… jeszcze nie medalowe.
Wpis pojawił się w weekend na oficjalnym funpage`u zawodniczki z Sokołowska. Kamila Żuk pisze, że na Igrzyska Olimpijskie pojechała by spełniać marzenia, choć w tej chwili niekoniecznie te medalowe.
– Jechałam świadoma swojego poziomu i tego, gdzie w szeregu znajduje się na dany moment – jestem realistką i z reguły stawiam sobie wysokie, ale mierzalne cele – pisze biathlonistka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Żuk przyznaje, że w zasięgu jej możliwości są miejsca w okolicach 15 – 20.
– Przed pierwszymi startami totalnie świadoma swojej dyspozycji, byłam gotowa na ból i cierpienie na trasie… Bieg indywidualny tez właśnie taki był, ale mogłam się tego spodziewać. Mimo tego w dalszym ciągu zmotywowana, pozytywnie nastawiona czekałam na bieg sprinterski- ciągle obracając w żart, że najgorsze za mną. Teraz już tylko z górki ! I co…? Bach ! Jednak może być gorzej – czytamy w emocjonalnym wpisie.
Kamila Żuk przyznaje, że bieg sprinterski, na który liczyła był walką o każdy kolejny metr, walką o przeżycie i ukończenie zawodów.
– Przeżyłam jeden z najgorszych, jak nie najgorszy bieg w życiu i tak chciałam zapaść się pod ziemię. I mogę mówić o rozczarowaniu, ale nie was kibice, ale przede wszystkim siebie! Pomimo tego, ze włożyłam w ten bieg całe serce, dałam z siebie 110 % tego dnia, wynik jest jaki jest – pisze zawodniczka.
Przypomnijmy, w biegu sprinterskim Żuk zajęła 53. miejsce. Kilka dni wcześniej na dystansie 15 kilometrów była 36.