Tematy: historia stare bogaczowice
Czy historia katastrof lotniczych może być dobrym sposobem na promocję gminy? W Starych Bogaczowicach z pewnością tak. Pod egidą wójta Mirosława Lecha ruszyła akcja wyjaśnienia niknącej w mrokach dziejów katastrofy samolotowej, jaka miała tu miejsce zimą 1945 roku.
Inicjatorem akcji jest Ariel Zarzeczny, młody radny gminny, miłośnik historii regionu. Zainteresował wójta pomysłem zebrania wszystkich, dość niejasnych i odrobinę tajemniczych faktów dotyczących katastrofy samolotu transportowego Ju-52, jaki w lutym 1945 roku miał rozbić się o zbocza góry Trójgarb.
Opowieść o rozbitym samolocie znana jest wśród okolicznych mieszkańców. Kilku żyjących i mieszkających w okolicy autochtonów opowiada o wraku na stoku Trójgarbu, ewakuowanych żołnierzach i Rosjanach, którzy już po wojnie mieli rozebrać wrak.
O dokumentach potwierdzających prawdziwość tej historii opowiadał w 2013 roku dziennikarzowi Gazety Wrocławskiej Krzysztof Kobusiński, któremu dzięki pomocy jednego z czeskich historyków amatorów udało się dotrzeć do dokumentów mających potwierdzać zdarzenie. W posiadaniu Kołbusińskiego jest także fotografia, na której widoczni są żołnierze niemieccy przy wraku samolotu Ju-52. Czy właśnie tego, który miał się rozbić w gminie Stare Bogaczowice? Kołbusiński twierdzi, że tak.
W jaki sposób na historii może zyskać gmina Stara Bogaczowice? Mówi o tym wójt Mirosław Lech:
Samolot transportowy Ju-52 wystartować miał w lutym 1945 roku z oblężonego lotniska w oddalonym o ok 70 km Breslau. Na pokładzie transportowca mieli znajdować się, poza załogą, ranni żołnierze ewakuowani z Festung Breslau. Z powodu krytycznie niskiego pułapu chmur i dużego oblodzenia samolot prawdopodobnie albo próbował awaryjnie lądować, albo, co jest bardziej prawdopodobne, pilot w ostatnim momencie zobaczył zbocze góry i bezskutecznie próbował poderwać maszynę do lotu. Jakiekolwiek były powody, samolot uderzył w ziemię na tyle słabo, że wszystkie osoby przebywające na pokładzie przeżyły. Żołnierze mieli być odtransportowani do szpitala w Schweidnitz, czyli obecnej Świdnicy.
Wrak samolotu przeleżeć miał w lesie na zboczu Trójgarbu do zakończenia wojny. Odnaleziony przez zajmujących i plądrujących Dolny Śląsk żołnierzy radzieckich miał zostać zdemontowany i zezłomowany. Od tego czasu ślad po nim zaginął.