Dodano: 28 sierpnia 2020 15:26
Kamienna Góra. Zarzuty i areszty dla pracowników gazowni po wybuchu gazu. Żona jednego z mężczyzn wystosowała apel
Tematy: kamienna góra wybuch
Dwaj pracownicy spółki gazowej, Bogusław J. i Włodzimierz J. usłyszeli zarzuty w sprawie poniedziałkowej eksplozji gazu w bloku przy ulicy Piastowskiej w Kamiennej Górze. Decyzją sądu mężczyźni trzy najbliższe miesiące spędzą w areszcie. Żona jednego z podejrzanych wystosowała apel do mieszkańców Kamiennej Góry.
Z ustaleń śledczych wynika, że pracownicy spółki gazowej mieli w dniu zdarzenia zamontować gazomierze we wszystkich mieszkaniach we wskazanym budynku. Zarzucono im, że przystąpili do wykonywania prac nie sprawdzając uprzednio czy instalacja doprowadzająca gaz do poszczególnych mieszkań została zamknięta, a także, to, że nie przeprowadzili próby szczelności instalacji gazowej.
Monterzy mieli nie reagować także na przekazywane przez mieszkańców sygnały o wyczuwalnym, silnym zapachu gazu.
Włodzimierz J. przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i złożył wyjaśnienia. Drugi z podejrzanych, Bogusław J. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.
W wyniku eksplozji ciężkich obrażeń doznała 12-latka, przebywająca w mieszkaniu, w którym doszło do wybuchu. Dziewczynka ma poparzonych ponad 90 procent ciała.
Dziś głos w sprawie zabrała także żona jednego z podejrzanych. Jej apel do mieszkańców Kamiennej Góry opublikowały Relacje Regionalne.
„Piszę jako żona oskarżonego o spowodowanie tej niewyobrażalnej tragedii, wybuchu gazu na ul. Piastowskiej. Miałam nic nie pisać i niczego nie komentować ale serce mnie boli, jak niektórzy piszą o sprawie w ogóle nie mając pojęcia, jaka to trauma największa dla rodziców dziewczynki ale i dla nas ale nikogo nie chce usprawiedliwiać. My też mamy małego synka, który cierpi gdyż jego tato dzisiaj został aresztowany na 3 miesiące. Serce pęka i rozpacz niewyobrażalna. Wszyscy, którzy znają mojego męża Bogusława wiedzą jaki to pracowity, wrażliwy i dobry człowiek, nigdy ale to przenigdy nie zrobił by żadnej umyślnej krzywdy nikomu Nie che go usprawiedliwiać ale nie mogę ścierpieć tych wypowiedzi, które dotkliwie ranią. Mąż jet na środkach uspokajających podejrzewam ze już nigdy nie wróci do siebie po takim przeżyciu. Ludzie nawet nie wiecie jaka to odpowiedzialna praca , wszystko jest robione na czas, stres przez cały czas, za wszystko są obarczani odpowiedzialnością to jak siedzenie na bombie z zapalnikiem. Proszę wszystkich o to aby cokolwiek będą pisać zastanawiali się dwa razy. Jako matka wiem ze to koszmarna tragedia, umarłabym chyba gdyby mojemu dziecku podobnie się coś takiego stało. Wszyscy z nienawiścią piszą o pracownikach a nie ma żadnej wzmianki o firmie zewnętrznej która robiła te piony i jest współodpowiedzialna za to co się stało. Mój mąż nigdy by nie “puścił” gazu, gdyby nie miał pewności że jest wszystko szczelne. Ręczę za niego całym sercem, kocham go i niektórzy mogą się śmiać z tego co napisałam ale musiałam dla dobrego imienia mojego męża i rodziny. Jego mama 79 letnia kobieta umiera z rozpaczy.
Joanna”
Zobacz także
- Dwie kolizje na „górkach świebodzickich”. Rozbite auta na jednym z pasów ruchu
- Długi sznur aut na ulicy Jeździeckiej. Na parkingi udostępnio tylko część łąk
- Zostawili psy w rozgrzanym samochodzie. Interweniowała straż miejska
- Głuszyca. Platforma widokowa na Gomólniku Małym ma już rok
- Wałbrzyszanie pokochali czeską tradycję. We wtorek wspólnie z Czechami bawili się w „czarodejnice” [FOTO, WIDEO]
- Nocny pożar na Młynarskiej. Jedna osoba w szpitalu
Najczęściej czytane
- Bożków. Więzienie i grzywna dla właściciela podupadającego w ruinę zamku
- Szczawno- Zdrój. Weekend majowy w uzdrowisku
- Dziewięć i pół miliona złotych kosztował remont willi na Sobięcinie. Będzie służyła seniorom
- Kompleks Riese odsłania swoje tajemnice. Tym razem w sztolniach w Rzeczce
- Wałbrzych. Znicze w miejscu tragedii. Bliscy i szkoła w żałobie