Tematy: odkrywca poszukiwania zamek książ
Do informacji, które tu opisujemy pierwsi dotarli reporterzy Dziennika Wałbrzych. Dziękujemy za to, że nas czytacie. Jeśli macie ciekawe informacje, lub byliście świadkami zdarzenia / wypadku – dajcie nam znać! Dziękujemy!
Zagadkę tajemniczego depozytu, ukrytego w czasie II wojny światowej w podziemiach Zamku Książ spróbują wyjaśnić członkowie Grupy Eksploracyjnej Miesięcznika Odkrywca. Wszystko wskazuje na to, że chodzi o nieznane, średniowieczne rękopisy z X i XI wieku oraz kolekcję hrabiego Colonna-Walewskiego, prawdopodobnie Aleksandra Colonna-Walewskiego, nieślubnego syna Napoleona I i Marii Walewskiej.
Chociaż Zamek Książ rok rocznie odwiedza tysiące turystów, a jego historią od lat zajmują się historycy i pasjonaci tajemnic, to wciąż może kryć wiele niewyjaśnionych historii. Na ślad jednej z nich trafiono w archiwach.
– Nasz wieloletni współpracownik, Lech Zwirełło, badacz i archiwista, który prowadził kwerendę w Archiwum Akt Nowych natknął się na bardzo ciekawy zbiór dokumentów z Ministerstwa Kultury i Sztuki. Możemy z nich poznać szczegóły związane z poszukiwaniami prowadzonymi przez ministerstwo tego dosyć oryginalnego i zagadkowego depozytu – mówi Łukasz Orlicki z GEMO.
Pierwszy dokument pochodzi z czerwca 1946 roku, a jego autorem jest referentka ministerstwa, Jadwiga Mussilowa.
– Powstał on w dość dramatycznym momencie, gdy Zamek Książ po raz drugi został zajęty przez jednostkę Armii Czerwonej, która usunęła mieszkających w budynkach zamkowych dawnych pracowników księcia. Jednym z eksmitowanych miał być zamkowy bibliotekarz – tak przynajmniej opisuje to wydarzenie referentka. Bibliotekarz nazywał się Hochbaum. To właśnie on przekazywał ministerstwu informacje o ukrytych podziemiach, średniowiecznych rękopisach i kolekcji hrabiego, na którą składały się nie tylko księgi, ale także inne przedmioty, w tym numizmaty – dodaje Orlicki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Informacje o ukrytej kolekcji wzbudziły zainteresowanie w ówczesnym resorcie kultury i sztuki. Jednak w latach 1946 – 1947 nie podjęto poważniejszych prób jej odszukania. W tym czasie delegaci ministerstwa mieli dużo pracy z zabezpieczaniem dóbr, które wciąż pozostawały na terenie zamku. Z czasem podejmowane były próby organizacji wypraw do podziemi. Nie doszły jednak do skutku. Główny informator, Hochbaum, został wysiedlony z Polski.
Mniej więcej w tym samym okresie pojawił się inny Niemiec, który nie został jeszcze przez Grupę Eksploracyjną Miesięcznika Odkrywca zidentyfikowany. To on miał mówić o ukrytych w podziemiach Książa zbiorach archiwum klasztoru Monte Cassino.
– To spore zaskoczenie, ponieważ wiemy wszyscy, że bardzo bogate zbiory klasztoru zostały ewakuowane przed bombardowaniem, zresztą z inicjatywy Austriaka, Juliusa Schlegera, oficera Luftwaffe, do Watykanu. Nic nie wiem o tym, żeby jakiś ich fragment został oddzielony i skierowany gdzie indziej, w tym przypadku do Zamku Książ – mówi Orlicki.
Bezcenne zbiory miały być ukrywane w podziemiach Zamku Książ. Grupa Eksploracyjna Miesięcznika Odkrywca podjęła się próby wyjaśnienia tej zagadki. Prowadzone są kwerendy w archiwach, trwa ustalanie szczegółów tej sprawy, by odpowiedzieć na pytanie, w których dokładnie podziemiach księgozbiory miały być złożone. Poszukiwacze chcą wyjaśnić także kim był tajemniczy bibliotekarz.
Grupa zamierza przeprowadzić badania płytszych podziemi znajdujących się na terenie kompleksu. Miejsc, które pozostają w cieniu korytarzy wydrążonych przez więźniów w czasie II wojny światowej. W efekcie ma dojść także do dokładnej inwentaryzacji płytkich podziemi, być może za pomocą skaningu laserowego lub badań georadarowych.
– Te podziemia, o których mówimy, są płycej położone. Są związane z systemem grzewczym zamku. Zostały zbudowane na przełomie XIX i XX wieku. Główny kanał grzewczy ma ponad 700 metrów. Do tego dochodzą płytsze kanały. Całość podziemi liczy około kilometra. Mamy inwentaryzację z lat 60. i 70., ale nie we wszystkich aspektach są one ą precyzyjne i dokładne. Zagadkę stanowi choćby kwestia ich połączeń z budynkami mieszkalnymi przy zamku. To między innymi chcemy wyjaśnić – tłumaczy Orlicki.
GEMO bierze pod uwagę obecnie trzy hipotezy. Pierwsza zakłada, że cenne zbiory zostały wywiezione przez Armię Czerwoną.
– To najbardziej oczywista teoria, ale nie wiemy czy najbardziej prawdopodobna. W momencie, gdy do Książa wkroczyła druga jednostka Armii Czerwonej, która przebywała tam kilka, kilkanaście tygodni, ten depozyt miał znajdować się jeszcze pod ziemią. W późniejszych dokumentach urzędnicy także podejrzewają, że zbiory wciąż są ukryte – mówi Orlicki.
Inne wątki dotyczą usunięcia zbiorów przez organy państwowe lub być może przez prywatne osoby. „Odkrywca” odnalazł tropy z końca lat czterdziestych, związane ze śledztwem Milicji Obywatelskiej. Ostatnia hipoteza zakłada oczywiście to, że całość depozytu lub przynajmniej jego fragmenty, wciąż znajdują się pod ziemią.