Tematy: piaskowa góra
„Kibole związani z ruchami nacjonalistycznymi zablokowali rozdawanie jedzenia ubogim w Wałbrzychu. Organizatorzy akcji zostali obrzuceni butelkami i kamieniami oraz zwyzywani. Policja nikogo nie zatrzymała. – napisała Wirtualna Polska w tekście dotyczącym rzekomej napaści kibiców na grupę kilku osób próbujących rozdać jedzenie osobom potrzebującym. W podobnym tonie teksty o zdarzeniu utrzymała Gazeta Wyborcza i Na temat.
Zamieszczony na profilu FB wydarzenia o nazwie Food not Bombs opis rodem z wojen stadionowych zelektryzował opinię społeczną nie tylko Wałbrzycha ale i całego kraju. Skontaktowaliśmy z autorem wpisu i jednocześnie inicjatorem wałbrzyskiej akcji dzielenia się posiłkami. Chcieliśmy wiedzieć, kto tak naprawdę miał zostać napadnięty.
– Było nas pięć osób – cztery nieletnie i jedna pełnoletnia – mówi w rozmowie z Dziennikiem Filip (nazwisko do wiadomości redakcji), organizator akcji. – Kiedy przyszliśmy, pod zegarem na Piaskowej Górze już od godziny stało kilku kibiców.
Skąd wiadomo, że to kibice związani z ruchami nacjonalistycznymi? I Ilu ich naprawdę było?
– Z tymi dwudziestoma przesadziliśmy. Po rozmowie z policją wiem, że było 12. Po prostu ich znam. Jeżdżą na wyjazdy kibicowskie, jeden z nich miał kominiarkę Górnika – odpowiada Filip
Według informacji do jakich udało się dotrzeć Dziennikowi, na zapisie z monitoringu miejskiego trudno dostrzec coś poza spotkaniem dwóch grup. Nie widać także emblematów klubowych, które mogłyby identyfikować mężczyzn jako kibiców. Skąd więc taki przebieg zdarzeń?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
– Cała akcja trwała bardzo krótko. Może 10 minut, nawet nie. Kiedy zaczęli nas wyzywać chcieliśmy wrócić do samochodu. Kibice poszli za nami. Dopiero w tunelu koło dawnej poczty, gdzie nie ma monitoringu, zaczęli rzucać w nas kamieniami i butelkami. Nikt tego nie nagrał ani nie sfotografował, bo to trwało bardzo krótko, poza tym baliśmy się, że stracimy sprzęt.
Policja pierwotnie nie potwierdzająca zdarzenia, wyjaśnia:
– Po pierwsze akcja nie została nam zgłoszona, więc trudno, żeby była nadzorowana przez policję – mówi Marcin Świeży, rzecznik wałbrzyskiej policji. – Ok. godz. 15.00 otrzymaliśmy anonimowe zgłoszenie z CPR. Patrol, który udał się na interwencję, był na miejscu po siedmiu minutach. Nie zastał nikogo. Nie było o co interweniować.
Rozmawialiśmy z przedstawicielem wałbrzyskich kibiców.
– Pan nie słyszy jak to brzmi? Kibice mieliby rzucać kamieniami i butelkami w dzieci? – mówi w rozmowie z Dziennikiem. – Jako klub czy kibice nie mieliśmy z tym nic wspólnego. Mamy teraz o wiele ważniejsze rzeczy na głowie niż przepychanie się z dziećmi z zupą. Musimy ratować klub. Zresztą Gość, który wyzywa nas od faszystów jeszcze dwa lata temu sam stał na stadionie między nami. Może po prostu ma z kimś zatarg?
Filip przyznał, że był kibicem.
Czy sądzi, że zdarzenie było adekwatne do echa, jakim się odbiło w ogólnopolskich mediach i negatywnego rozgłosu, jaki przyniosło miastu?
– Pisząc wpis na Facebooku byłem cały w nerwach. Nie miałem zamiaru oczerniać miasta, tylko sytuację. Chcieliśmy to nagłośnić, ale czy jest adekwatne – nie jestem pewien. To było działanie poszczególnych osób a nie sytuacja w mieście. Niektóre media opisały sprawę i nawet się z nami nie skontaktowały. Nie bardzo wiem, jak mógłbym to teraz dementować. – kończy rozmowę.
***
3 marca na profilu Jedzenie Zamiast Bomb Wałbrzych pojawił się wpis informujący o tym, że zaplanowana akcja rozdawania jedzenia bezdomnym została uniemożliwiona przez 20 kiboli, którzy mieli zaatakować wolontariuszy bultelkami, kamieniami i wyzwiskami.
Na podstawie tego wałbrzyskich kibiców jako osoby powiązane ze środowiskami nacjonalistycznymi, atakujących w kilkudziesięcioosobowych grupach dzieci rozdające jedzenie opisały Gazeta Wyborcza, NaTemat i Wirtualna Polska, Koduj24, Fakt. Przedstawienie środowiska w takim świetle może być kłopotliwe w momencie, kiedy duża część środowiska sportowego miasta walczy o los IV-ligowego Górnika Wałbrzych.