Panthers wysłali w świat wiadomość: najlepsze imprezy futbolu amerykańskiego w Europie organizuje się we Wrocławiu. W sobotni wieczór na inaugurację Stadionu Olimpijskiego mistrzowie Polski i Europy przegrali z austriacką drużyną Swarco Raiders Tirol 20:33, ale i tak mogą być dumni.
Ponad 20 food trucków na esplanadzie stadionu, bańki mydlane i dmuchańce dla dzieci, muzyka na żywo i mecz futbolu amerykańskiego na najwyższym poziomie. Tak wyglądał idealny wieczór dla wielu kibiców wrocławskiego sportu. No prawie idealny. Jedynym mankamentem jest porażka Panthers, ale nikt głowy w piasek chować nie będzie. Wrocławianie spisali się na medal, bo porażka po ciężkiej walce z jedną z najlepszych drużyn ostatniej dekady nie jest ujmą. Zwłaszcza na jedynym na Starym Kontynencie stadionie ze sztuczną murawą przeznaczonym stricte do futbolu. Jest czym się chwalić.
Jestem pod wielkim wrażeniem tego, co dokonali Panthers. Ten stadion wygląda imponująco, do tego cała otoczka i kibice. To jest coś wielkiego – mówił na godzinę przed meczem Shuan Fatah, trener Swarco Raiders i jednocześnie jeden z najbardziej utytułowanych szkoleniowców w Europie.
REKLAMA
Jednak nawet on musiał być zaskoczony, gdy na samym początku meczu rozgrywający Panter Timothy Morovick posłał kilkudziesięciojardowe podanie do Patryka Matkowskiego. Skrzydłowy wrocławian ograł rywala i już wydawało się, że dobiegnie do pola punktowego Raiders, ale potknął się i został zatrzymany. To jednak nie przeszkodziło Panterom w zdobyciu punktów za sprawą 2-jardowej akcji biegowej Tima Morovicka. Zszokowani Raiders odpowiedzieli kopnięciem z pola za trzy punkty, ale to tylko rozsierdziło gospodarzy. Na 13:3 wynik podwyższył Adam Skakowski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W drugiej kwarcie goście szybko zdobyli przyłożenie po indywidualnej akcji ich rozgrywającego Seana Sheltona, ale Pantery znów odpowiedziały po akcji Morovicka. Przy stanie 20:10 zapanowała euforia, którą szybko ugasił niesamowity 20-letni Sandro Platzgummer. Austriak przebiegł całe boisko i Panthers znów prowadzili zaledwie trzema oczkami. Wtedy inicjatywę przejęli Raiders i zdobyli kolejne przyłożenia za sprawą Sheltona i Platzgummera. Trzy punkty dorzucił też kopacz Fabian Abfalter.
Jestem dumny z tego zespołu. Walczyliśmy do końca, ale popełniliśmy zbyt dużo błędów, które Raiders wykorzystali. To był twardy mecz. Teraz musimy wrócić do treningów, przeanalizować błędy i skupić się na kolejnym spotkaniu. W niedzielę gramy w Warszawie z Warsaw Eagles – przyznał po meczu Nick Johansen, trener Panter.
Wrocławianie nie potrafili w równie bezlitosny sposób wykorzystać błędów Swarco. Raiders zakończyli mecz z tylko jedną stratą piłki, ale mogło być ich znacznie więcej. Zaważyło jednak doświadczenie – Swarco Raiders założono w 1992 r. Futbol we Wrocławiu pojawił się kilkanaście lat później. Przez ten czas Austriacy szlifowali futbolowe umiejętności, a polskie zespoły teraz te zaległości nadrabiają. I to z powodzeniem, bo Pantery zagrały bardzo dobry mecz i jednocześnie onieśmieliły organizacją starych wyjadaczy. To wielki sukces.
– Początkowo byliśmy podekscytowani całym wydarzeniem i popełnialiśmy błędy. W końcu ochłonęliśmy i zaczęliśmy grać swoje oraz walczyliśmy o każdy jard. Przyznam jednak, że nie mieliśmy zbyt wielu okazji do gry na tak dobrej murawie. To śliczny stadion i macie fantastycznych kibiców – podsumował Jermaine Guynn, defensywny liniowy Swarco i jeden z najlepszych zawodników meczu.
Nie ulega wątpliwości, że Raiders byli w zasięgu Panthers. Tym razem się nie udało, ale przebieg rywalizacji potwierdza, że zeszłoroczna wygrana Panter w Lidze Mistrzów nie była przypadkiem. Mistrzowie Polski nie tyle podążają szlakiem innych, co sami go wytyczają. A Europa patrzy i zazdrości stadionu, kibiców oraz kreatywności. Oby tak dalej.