1 maja, święto ludzi pracy, to nie wymysł komunistycznego reżimu ZSRR. Zawdzięczamy je amerykańskim robotnikom.

1 maja 2017 10:07. © tekst na podstawie: money.pl. Fot. Chicago History Muzeum http://www.chicagohs.org

Tematy: 


Chociaż w Polsce powojennej 1 maja oficjalnie został ustanowiony Świętem Pracy i dniem wolnym ustawą z 1950 roku, historia tego święta sięga dużo, dużo głębiej. Żeby poznać genezę święta pracy, trzeba cofnąć się do 1886 roku. Wtedy to w Chicago doszło do wydarzeń, które dziś znamy jako Haymarket Riot. Były one konsekwencją strajków, które wybuchły kilka dni wcześniej.

Zarzewiem konfliktu była sytuacja niemieckich imigrantów – robotników z firmy McCormic Harvester – zajmującej się produkcją sprzętu dla rolnictwa (do dziś znana jest m.in. ze swoich traktorów). Właściciel firmy planował wdrożyć szeroko zakrojony plan restrukturyzacyjny, związany z szeroko zakrojonymi zwolnieniami.

Niemieccy związkowcy, bo to właśnie Niemcy stanowili trzon pracowników zakładu, gwałtownie zaprotestowali. Rozpoczęto negocjacje z właściwielem, początkowo zakończone sukcesem związkowców. McCornick zmienił jednak nagle decyzję, zwolnił ponad połowę pracowników firmy, a na teren fabryki wprowadzono firmę ochroniarską i policję. Sprawa oszukania i wyrzucenia na bruk setek pracowników odbija się szerokim echem w całym USA. Główny protest zaplanowano na 1 maja.

Data nie była przypadkowa. Już półtora roku wcześniej związkowcy z całych Stanów Zjednoczonych zaapelowali do rządu, by wymusił na firmach skrócenie czasu pracy z 12 do 8 godzin dziennie, w myśl hasła „Eight Hours for Work, Eight Hours for Rest, Eight Hours for What We Will!”, czyli osiem godzin w pracy, osiem na odpoczynek, osiem na to co ma się ochotę.

REKLAMA

Propozycja powstała jesienią 1884 roku, ale postawiono dać władzy czas – do 1 maja 1886 roku. Liczono, że rząd amerykański wprowadzi jakiekolwiek prorobotnicze zmiany. W Niemczech w tym samym czasie – by uspokoić nastroje społeczne – Otto von Bismarck zaczął wdrażać już swoją politykę społeczną dając m.in. ubezpieczenia chorobowe czy od wypadków przy pracy. W Australii od 30 lat obowiązywał ośmiogodzinny dzień pracy. Nawet w Wielkiej Brytanii obowiązywały tzw. ustawy fabryczne, które ograniczały możliwość wykorzystywania do pracy dzieci.

Amerykański rząd nie zrobił jednak nic i w sobotę 1 maja 1886 roku jak co dzień pracownicy mieli zameldować się w fabrykach na pół doby. W związku z tym w całych Stanach odbyły się marsze ruchu „8 godzin”. Największa demonstracja miała miejsce w Chicago i była połączona z postulatami przywrócenia do pracy osób z fabryki McCormicka.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Ulicami około 800-tysięcznego miasta pokojowo przeszła manifestacja licząca nawet 80 tys. osób. Nieśli sztandary oraz śpiewali piosenki wychwalające ośmiogodzinny dzień pracy. Nie zanotowano żadnych ekscesów. Dla przemysłowców liczba protestujących była szokiem. Nikt nie spodziewał się, że robotnicy będą potrafili zjednoczyć się i zorganizować tak wielką akcję. Pracowników fabryk traktowano wówczas niemal jak niewolników, mówiono o nich pogardliwie, żartowano z analfabetyzmu.

Skala protestów nie spowodowała żadnych ustępstw po stronie fabrykantów. 2 maja robotnicy ponownie wyszli na ulice Chicago.

Na podobnej skali strajk liczono też następnego dnia. 3 maja na wiecu pod wejściem do fabryki McCormicka zjawiło się jednak jedynie około 2 tysięcy osób. Takiej liczby władze już się nie bały. Doszło do starć zainicjowanych najprawdopodobniej przez bojówki zatrudnione przez McCormicka. Jego nowi pracownicy-łamistrajki i ochroniarze mieli zaatakować protestujących. Do walki włączyła się także policja.

Według różnych źródeł zginęło od jednego do sześciu protestujących. Mimo to następnego dnia związkowcy postanowili kolejny raz wyjść na ulice Chicago. Liczono na to, że ofiary nie wystraszą robotników, a wręcz przeciwnie zachęcą do zwiększenia skali strajku.

Manifestanci zebrali się na Placu Haymarket. Przez większość dnia protest miał charakter pokojowy, a udział brało w nim nawet kilka tysięcy osób. Pod wieczór nad miasto nadciągnęła jednak wielka ulewa, wyganiając część manifestantów do domów. Około godziny 22.30, gdy na placu pozostało już tylko kilkaset osób policja ruszyła do ataku.

Chwilę później ktoś wrzucił w tłum bombę. Jej wybuch zabił kilkanaście osób, w tym jednego policjanta. W odpowiedzi policja zaczęła strzelać. Ponieważ na placu trwała już regularna bitwa uliczna, więc od przypadkowych kul ginęli zarówno protestujący jak i policjanci. Ostatecznie w starciach zginęło sześciu z nich. Dokładna liczba zabitych protestujących nigdy nie została ustalona.

Zamach, do którego nikt się nie przyznał, został wykorzystany przez fabrykantów i władzę do dalszego tłumienia robotniczych protestów. Następnego dnia ogłoszono nie tylko w Chicago, ale w całym kraju stan wyjątkowy. Kolejne protesty były krwawo tłumione, gazetki związkowe zamykane, a mieszkania osób związanych ze strajkującymi przeszukiwane.

O wydarzeniach z Chicago zrobiło się głośno nie tylko za oceanem, ale w całym ruchu związkowym na świecie. Trzy lata po nich II Międzynarodówka, czyli zrzeszenie partii socjalistycznych, postanowiła uczcić pamięć zabitych na placu oraz osób skazanych na śmierć w późniejszym sfingowanym procesie. W ten sposób pierwsze Święto Pracy ustanowiono na 1 maja 1890 roku.

W Polsce powojennej 1 maja oficjalnie został ustanowiony Świętem Pracy i dniem wolnym ustawą z 1950 roku.

„Dla zadokumentowania osiągnięć i zwycięstw klasy robotniczej, przodującej siły Narodu, budującego socjalizm, jako wyraz umocnienia się władzy ludowej, w hołdzie dla tysięcy bojowników wolności i postępu, dla zamanifestowania solidarności narodu Polskiego z siłami postępu i pokoju na całym świecie, w 60-tą rocznicę pierwszego obchodu międzynarodowego święta proletariatu w Polsce stanowi się, co następuje: dzień 1 maja jest dniem święta państwowego, wolnym od pracy”.

O masakrze z 4 maja 1886 r. na Haymarket ówczesne socjalistyczne władze nie wspominają już ani słowem.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Dodano: 1 maja 2017 10:07
`